Ostatnio coraz wiekszą popularność zyskuje, dawniej prawie nieużywane, określenie „betonoza”. Nie bez powodu. Z niezrozumiałych przyczyn, rewitalizacja terenów, która z założenia ma przywracać do życia zdegradowane części miasta, degraduje je jeszcze bardziej, zalewając betonem, kamieniami czy kostką wszystko to, co do tej pory żyło, dawało cień, cieszyło kolorami i miękkością. A nowe wcale nie musi oznaczać lepsze.

Szaro i smutno

Słowo rewitalizacja oznacza dosłownie: „przywrócenie do życia, ożywienie”. Tymczasem polskie miasta są nieodwracalnie niszczone, a pod szyldem rewitalizacji usuwa się drzewa i zieleń, zastępując je betonem, granitowymi płytami czy kostką brukową. Niegdyś rynki, skwery i ulice obfitowały w zieleń i drzewa. Dawały cień, wytchnienie i śpiew ptaków. Zaniedbywane jednak przez lata, stały się kłopotliwe i coraz trudniejsze w utrzymaniu. Gdy pojawiły się pieniądze unijne, samorządy ochoczo zaczęły wydawać grube miliony, by urokliwe do tej pory ryneczki i zaułki, stały się nowoczesnymi i estetycznymi przestrzeniami. Coś jednak poszło nie tak. W ruch poszły piły, a z miejskiego krajobrazu zaczęły w zastraszającym tempie znikać wiekowe drzewa, kwitnące krzewy, pachnące kwiaty i zielone trawniki. W ich miejsce pojawił się wszechobecny beton, a ławki na skwerach i rynkach stały się bezużyteczne, bo place w upalne, letnie dni, nie dają ani odrobiny wytchnienia.

Nietrafione rewitalizacje nie omijają ani dużych aglomeracji, ani małych miasteczek. Wydaje się nawet, że te drugie chętniej sięgają po rozwiązania skutecznie likwidujące życiodajną zieleń na rzecz powszechnej szarości. Przykłady można mnożyć. Oto kilka, najbardziej spektakularnych.

Zakliczyn

Rynek w Zakliczynie, niewielkim mieście położonym około 70 kilometrów na zachód od Krakowa, dzięki dofinansowaniu można było poddać rewitalizacji. Postanowiono więc całkowicie pozbyć się z niego zieleni, zastępując ją niezwykle atrakcyjną kostką brukową. Koszt inwestycji zamknął się kwotą ponad 12 milionów złotych.

Leżajsk

Tu zielony i pełen krzewów plac wyłożony został kamiennymi płytami. Kuriozalne wydaje się przy tym stanowisko lokalnego konserwatora zabytków, który twierdzi, że drzewa należało usunąć, bo zasłaniały stare kamienice. Ufundowana mieszkańcom atrakcja kosztowała 14 milionów złotych.

Włocławek

We Włocławku, za 7 milionów złotych przebudowano Stary Rynek, pozbywając się wszystkich trawników i zastępując je setkami metrów kwadratowych granitu. Dla dopełnienia ponurego widoku, poszerzono betonowy taras widokowy i schody.

Końskowola

W Końskowoli remont głównego placu był niewątpliwie konieczny. Na pewno jednak nie było konieczne pozbywanie się całej zieleni. Trawnik zastąpiony tu został kostką granitową, a część miejsca przeznaczono na parking.

Kielce

W upalny letni dzień, beton na Rynku w Kielcach rozgrzewa się do prawie 50 st. C. Nic dziwnego. Po rewitalizacji na próżno szukać tu drzew, a cały, zielony wcześniej teren, zyskał odcień szarości kostki brukowej i kamiennych płyt. Teraz urzędnicy przyznają, że nie była to najlepsza inwestycja i Rynek znowu ma się zazielenić. Za kolejne miliony.

Kutno

Plac Wolności w Kutnie nie wyglądał zbyt dobrze przed rewitalizacją, ale po przebudowie wcale nie wygląda lepiej. Za kwotę, bagatela, 40 milionów złotych, wycięto wszystkie drzewa, które wcześniej tam rosły, a w ich miejsce pojawił się kamień. Obecnie mieszkańcy radośnie nazywają plac “granitową pustynią” lub “betonowym bunkrem”.

Lubaczów

Podkarpacki Lubaczów to kolejne miasteczko z szarym rynkiem. Niewielkie, zielone plamy pozostawiono tu chyba tylko ku pamięci, jak pięknie wyglądało to miejsce jeszcze kilka lat temu.

Wągrowiec

Wielkopolski Wągrowiec to jeszcze jedno miejsce na betonowym szlaku. Kilkadziesiąt lat temu miejscowy rynek śmiało można było nazwać jednym z najpiękniejszych w kraju. Dziś to smutny i przygnębiający widok.

Wadowice, Włocławek, Końskowola, Zakliczyn, Kielce, Parczew, Skierniewice, Bartoszyce, Białystok – to tylko niektóre przykłady. Nawet na placach w Warszawie, Łodzi i Krakowie kiedyś było więcej zieleni niż obecnie. Pozostaje mieć nadzieję, że samorządy wreszcie się opamiętają i zrozumieją, że nic, żadne skwerki, fontanny, parklety czy donice, nie zastąpią porządnego drzewa i prawdziwej zieleni. Na razie projekty kolejnych rewitalizacji przerażają.

Autorka: Dorota Filip

Fot. PDPics, pixabay.com